Podbeskidzie przyjechało do Zdzieszowic w silnym składzie, z aż siedmioma zawodnikami, którzy regularnie występują bądź występowali w ekstraklasowej drużynie. Na boisku różnicy w umiejętnościach nie było widać. Co prawda goście, za sprawą Dariusza Kołodzieja i Antona Slobody, zdominowali środek pola, ale gospodarze umiejętnie realizowali swoją taktykę. Stosowali wysoki pressing i po odbiorze przeprowadzali szybkie ataki.
Często zmuszali rywali do błędów i strzeleckich okazji mieli bez liku. Gdyby tylko wykazali więcej spokoju pod bramką przeciwników, już w pierwszej połowie mogli zapewnić sobie zwycięstwo. Los okazał się jednak przewrotny. To Podbeskidzie wykorzystało swoje dwie sytuacje i do szatni schodziło z prowadzeniem 2-1.
- Brak słów - irytował się skrzydłowy Ruchu Krzysztof Zaremba. - Gdyby jeszcze goście strzelali gole po koronkowych akcjach, można by tę porażkę zrozumieć, ale traciliśmy gole po własnych błędach, niefrasobliwościach. Nie jestem w stanie tego zrozumieć.
Przyjezdni faktycznie trafiali do siatki przy dużym udziale miejscowych. Przy pierwszej bramce piłka odbiła się od Daniela Nowaka i zmyliła Artura Melona. Przy drugiej nie popisała się defensywa Ruchu, która po stałym fragmencie nieudolnie wybijała futbolówkę. Wcześniej gospodarze zdołali jednak wyrównać. W polu karnym faulowany został Dawid Czapliński, a z jedenastu metrów nie pomylił się Mateusz Szatkowski, mimo że Sebastian Madejski był bliski skutecznej interwencji.
Po przerwie zarysowała się przewaga Podbeskidzia, uwieńczona w 54. min trzecim trafieniem Górali. Nadzieje na korzystny wynik dla Ruchu wlała bramka Konrada Kostrzyckiego w 69. min. Podopieczni Adama Noconia zwietrzyli szansę, dążyli do wyrównania, jednak bez powodzenia. Najlepszą okazję zmarnował Zaremba, który „szczupakiem” starał się pokonać Madejskiego.
- Sytuacji mieliśmy na siedem goli - komentował Zaremba. - Jesteśmy źli na siebie, bo w tym meczu przynajmniej punkt był do ugrania. Może nad tym boiskiem wisi jakieś fatum?
Ruch, myśląc o utrzymaniu, musi zacząć punktować u siebie. W tym sezonie na własnym stadionie wygrał tylko raz i zanotował trzy remisy. To bardzo słaby wynik, wpływający bezpośrednio na trudną sytuację w tabeli zdzieszowiczan. Z sobotniego meczu, mimo porażki, można jednak wyciągnąć pozytywne wnioski. Piłkarze Ruchu na tle wzmocnionych ekstraklasowcami rywali wypadli dobrze pod kątem fizycznym. Wytrzymali wysokie tempo przez 90 minut i wygrywali większość pojedynków biegowych.
- Mocno przepracowaliśmy okres przygotowawczy - podkreślał stoper gospodarzy Michał Bachor. - To zaczyna być widoczne, choć niestety jeszcze nie przyniosło punktów. Walczyliśmy, ile mieliśmy sił w nogach, stworzyliśmy pięć stuprocentowych okazji, a mimo to przegraliśmy. Wielka szkoda. Postaramy się zrehabilitować za tydzień w Czańcu.
- Choć przegraliśmy, to w szatni będę głównie chwalił chłopaków - dodawał trener Nocoń. - Na tle bardzo silnego przeciwnika wypadliśmy solidnie, przynajmniej punkcik powinien być. Paradoks polegał na tym, że drugą bramkę straciliśmy w najlepszym dla siebie okresie, kiedy przeważaliśmy i co rusz zagraliśmy bramce gości.
Ruch Zdzieszowice - Podbeskidzie II Bielsko-Biała 2-3 (1-2)
0-1 Tarnowski - 18, 1-1 Szatkowski - 26. (karny), 1-2 K. Nowak - 45., 1-3 Jaroch - 54., 2-3 Kostrzycki - 69.
Ruch: Melon - Michniewicz, Bachor, Kostrzycki, D. Nowak - Zaremba, Damrat, Czajkowski, Szatkowski (82. Sotor), Kiliński (58. Marzec) - Czapliński. Trener Adam Nocoń.
Podbeskidzie: Madejski - Jaroch, Kolcak, K. Nowak, Pazio (63. Oczko) - Tarnowski, Sloboda, Kołodziej, Kwame - Gladus, Wajdzik (82. Walkiewicz). Trener Michał Pulkowski.
Sędziował: Krzysztof Palej (Rybnik). Żółte kartki: D. Nowak, Czapliński - Pazio, Madejski. Widzów 150.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?