Jednym z głównych mankamentów stalowców jest to, że nie potrafią utrzymać wysokiego poziomu przez pełne spotkanie. Potwierdziło się to również w sobotę. W meczu z Camperem zdarzały im się niewytłumaczalne przestoje, które poskutkowały porażką.
- To nie chodzi już nawet o dyspozycję dnia, a dyspozycję seta - komentował środkowy nyskiego zespołu Mateusz Nożewski. - Faktycznie jesteśmy młodą drużyną, ale nie możemy tym wszystkiego usprawiedliwiać. Umiemy zaprezentować dobrą siatkówkę w jednej partii, a w kolejnej obniżamy loty.
Nasza ekipa zaczęła bardzo dobrze. Wygrała dwa pierwsze sety i można było mieć nadzieję, że uda jej się zwyciężyć 3:0. W trzeciej partii goście znacznie poprawili przyjęcie, co przełożyło się także na wyższą skuteczność w ataku. Gospodarze dzięki zagrywce wyrównali, ale decydujący okazał się blok na Patryku Napiórkowskim.
Najwięcej pretensji podopieczni Janusza Bułkowskiego mogą mieć do siebie za czwartego seta. Miejscowych nie podłamała przegrana w poprzedniej odsłonie. Znów dominowali i dość łatwo odskoczyli rywalom na 15:10. Koniec emocji? Niestety nie. Na zagrywce pojawił się były zawodnik Stali Szymon Piórkowski, a gdy z niej szedł, 16:15 prowadził... Camper. Goście za chwilę powiększyli przewagę do dwóch punktów, lecz gospodarze zdołali jeszcze odpowiedzieć, a po czerwonej kartce dla Piórkowskiego wygrywali 20:19. Mieli dwie piłki meczowe, jednak żadnej nie wykorzystali. Dwukrotnie od bloku odbił się natomiast Dawid Bułkowski i kibice zamiast cieszyć się z wygranej swoich pupili za pełną pulę, musieli czekać na rozstrzygnięcie w tie-breaku.
W nim znowu losy zmieniały się równie często co we wcześniejszych setach. Stal odrobiła trzypunktową stratę, wyrównując na 6:6. Końcówka należała jednak do Campera. Po autowym ataku Bułkowskiego przyjezdni mogli wykonać taniec radości. Bułkowski był największym pechowcem. Długim fragmentami grał bezbłędnie i posyłał kąśliwe zagrywki. Gdyby nie pomyłki w kluczowych momentach, wynikające też z nie najlepszego rozegrania, pretendowałby do tytułu gracza meczu.
Nasi siatkarze, co zrozumiałe, byli bardzo niepocieszeni. Mieli w garści zwycięstwo i sprezentowali wciąż walczącym o pierwszą ósemkę przyjezdnym dwa punkty.
- W połowie czwartego seta złapaliśmy zadyszkę - powiedział libero Stali Bartłomiej Dzikowicz. - Pojawiło się kilka niefortunnych błędów z naszej strony i przewaga, którą z mozołem wypracowaliśmy, błyskawicznie stopniała. Przeciwnicy doprowadzili do remisu i poczuli się pewniej, a nam grało się coraz trudniej. Czy to kwestia psychiki? Nie wiem, choć kiedy jest się tak blisko wygrania meczu za trzy punkty, a szansa ucieka, to na pewno jest to przygaszające.
- Może za szybko uwierzyliśmy w wygraną? - zastanawiał się Nożewski. - Camper postawił trudne warunki, ale nie na tyle, byśmy go nie mogli pokonać. Bardziej my przegraliśmy, niż goście wygrali. Uciekają nam następne punkty, a bardzo ich potrzebujemy, by zakwalifikować się do fazy play off. Jesteśmy na ósmym miejscu, ale zaraz możemy spaść niżej.
Od trzeciej odsłony Stali brakowało mocy w ataku. Źle wyglądała współpraca rozgrywającego ze środkowymi.
- Nawet jeśli dokładnie przyjęliśmy zagrywkę, to mieliśmy problem ze skończeniem pierwszej akcji - mówił Dzikowicz. - Chociaż wydaje mi się, że na tle całego meczu, procent skutecznego ataku wyjdzie przyzwoity.
Stal AZS PWSZ Nysa - Camper Wyszków 3:2 (20, 20, -23, -25, -14)
Stal: Biernat, Napiórkowski, D. Bułkowski, Nożewski, Łuka, Macyra, Dzikowicz (libero) - Goss, Lubaczewski, Maziarz. Trener Janusz Bułkowski.
Camper: Woroniecki, Owcarz, Piórkowski, Pruski, Wójcik, Szulik, Dyl (libero) - Nurczyński (libero), Bodzon, Wojtkowski, Gniewek, Główczyński. Trener Paweł Blomberg.
Sędziowali: Grzegorz Skowroński i Benedykt Cieślik (obaj Sosnowiec). Widzów 450.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?