Stal Nysa przegrała gładko z Krispolem Września

Oliwer Kubus
Oliwer Kubus
Mateusz Biernat (z prawej) oraz jego koledzy ze Stali Nysa nie zaliczą sobotniego spotkania do udanych.
Mateusz Biernat (z prawej) oraz jego koledzy ze Stali Nysa nie zaliczą sobotniego spotkania do udanych. Oliwer Kubus
Siatkarzom nyskiej Stali mecz z Krispolem Września kompletnie nie wyszedł. Po bardzo słabym spotkaniu przegrali 0:3, właściwie nie nawiązując walki.

Po przeciwnych stronach barykady - w roli szkoleniowców - stanęli dawni koledzy z boiska: Janusz Bułkowski i Sławomir Gerymski, którzy kariery trenerów rozpoczynali od wspólnego prowadzenia NKS-u Nysa. Po meczu zdecydowanie więcej powodów do radości miał Gerymski. Został jak zawsze owacyjnie powitany przez publiczność, ale przede wszystkim jego drużyna zagrała koncertowo i zgarnęła komplet punktów.

Obie ekipy dzieliły przed tą kolejką tylko dwa punkty, lecz patrząc na to, co dzieje się na parkiecie, mogło się wydawać, że mierzą się zespoły z różnych lig, o zgoła odmiennym potencjale. Goście przeważali pod każdym względem i udzielili naszym siatkarzom srogiej lekcji. Rozgrywający Krispolu Bartosz Zrajkowski (uznany MVP) łatwo gubił nyski blok, często uruchamiał środkowych, ale tak dużą swobodę umożliwiało mu świetne przyjęcie w jego zespole, a także anemiczna zagrywka gospodarzy.

Nysanie miewali już w tym sezonie lepsze i gorsze występy, ale ten sobotni był w ich wykonaniu wybitnie nieudany. Szwankowały serwis i rozegranie, a w ataku brakowało Patryka Napiórkowskiego. W poprzednich spotkaniach dał on swojej drużynie niezbędny impuls, tym razem, z uwagi na kontuzję, obserwował wydarzenia z trybun. Pod jego nieobecność w pierwszym składzie wybiegł Jędrzej Goss, któremu jednak trudno było się przebić przez blok przyjezdnych.

- Łatwiej grać od początku, niż wchodzić w trakcie meczu - podkreślał Goss, starający się znaleźć przyczyny porażki. - Uważam, że zdecydowały o niej dwa łączące się z sobą czynniki: zagrywka i blok. Jeśli nie odrzuca się przeciwników od siatki, tym trudniej ich powstrzymać na siatce. We własnej hali to, co powinno być naszą siłą, okazało się atutem gości. Tak jak powiedział trener - wyglądało, jakby oni tu na co dzień trenowali, a nie my.

Miejscowi sprawiali wrażenie bezradnych i niewierzących w końcowy sukces.

- Odbijają się na nas ostatnie mecze, w których na własne życzenie potraciliśmy punkty - tłumaczył Goss. - Mam tu na myśli między innymi przegrane 2:3 starcie w Suwałkach czy spotkanie z Hutnikiem Kraków, które wygraliśmy, ale dopiero po pięciosetowym boju. Stąd wiedzieliśmy, że nie można sobie pozwolić na dalsze wpadki. Nie udało się. Musimy zamknąć za sobą ten rozdział, wyciągnąć wnioski i od poniedziałku szykować się na wyjazd do Ostrołęki, gdzie będziemy faworytem.

Gospodarze w dwóch pierwszych setach nie przekroczyli nawet granicy 20 oczek. W trzecim zdobyli 21, jednak to zawodnicy z Wrześni cały czas prowadzili i pewnie triumfowali. Po 90 minutach mogli wykonać taniec radości. Do Nysy, w której dotychczas radzili sobie kiepsko, przyjeżdżali ze sporymi obawami, ale zwycięstwo przyszło im zaskakująco łatwo.

- Najsłabszy mecz, który rozegraliśmy w tym sezonie u siebie - podsumowywał kapitan Stali Piotr Łuka. - Na pewno przeanalizujemy, z czego to wynikało. Rywale narzucili nam swój styl gry i nie umieliśmy się temu przeciwstawić. Dość szybko osiągali przewagę i we wszystkich elementach byli lepsi. Na lewym skrzydle robili, co chcieli. Nie wiem, na jakiej skuteczności tam zagrali, ale myślę, że w okolicach 70 procent. Analizowaliśmy ich grę, wiedzieliśmy, czego możemy się spodziewać, jednak okazuje się, że ciężko teorię wcielić w życie. Nie istnieliśmy w grze blok-obrona. Cały zespół spisał się słabo i nie ma sensu szukać winnych. Wygrywamy i przegrywamy razem. Porażka, zwłaszcza w kiepskim stylu, boli, ale na tym świat się nie kończy. Jeśli chłopcy marzą o zawodowym sporcie, muszą sobie z niepowodzeniami radzić i szybko się po nich podnosić.

Stal AZS PWSZ Nysa - Krispol Września 0:3 (-17, -19, -21)

Stal: Biernat, Goss, D. Bułkowski, Nożewski, Łuka, Maziarz, Dzikowicz (libero) - Macyra, Kusaj, Lubaczewski. Trener Janusz Bułkowski.
Krispol: Zrajkowski, Karpiewski, Jasiński, Olczyk, Dobosz, Szymeczko, Dębiec (libero) - M’Baye, Kamiński. Trener Sławomr Gerymski.

Sędziowali: Piotr Kasprzyk (Kraków) i Adam Mituta (Oświęcim)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska